Zacznę od tego, że nie
jestem wielkim fanem ani serii American pie, ani – co do zasady –
rzeczy słodkich albo bardzo słodkich. Ale ponieważ do kin weszła ostatnio
ostatnia (mam nadzieję) część American Pie, przy okazji „zjazdu absolwentów”,
oraz ponieważ sam ostatnio taki zjazd miałem (10 lat matury, bam!),
postanowiłem zrobić (American) Apple pie.
Nie wiem na pewno czy taki rodzaj kruchego
ciasta z ciepłym, płynącym niemal nadzieniem owocowym jest oryginalnie
amerykański, wiem natomiast, że w filmach – będących, przyznajmy, niemal wyłącznym źródłem
naszej wiedzy o tym zamorskim kraju – taki właśnie placek symbolizuje prawdziwą
amerykańską, domową kuchnię. Słowa „apple pie” wypowiedziane z mocnym
południowym akcentem brzmią swojsko i przyjemnie, a samo ciasto smakuje
niesamowicie.
Ciasto do tego placka (nie
jest to moje ulubione słowo, ale z braku innego, niech nam tu posłuży) choć składa się z
kilku prostych składników, jest trochę ciężkie do złożenia. Efektem
naszej pracy ma być bardzo kruche ciasto, które jednak nie rozpadnie się przy
rozwałkowywaniu. Jeżeli zachowamy właściwe proporcje i będziemy działać szybko osiągniemy
bardzo dobry rezultat. Jeśli jeszcze nie za pierwszym razem, to już na pewno za
drugim.
Apple pie czyli placek z
jabłkami
Ciasto (przy tortownicy albo formie ok. 25 cm):
340 gram mąki pszennej (typ 550)
220 g masła (bardzo zimnego,
takiego które łatwo posiekać)
½ łyżeczki soli
8 łyżek bardzo zimnej wody,
jedną można zastąpić łyżką octu np. winnego
Nadzienie:
6 dużych jabłek (dowolnych,
można pomieszać kilka rodzajów)
¾ szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu
waniliowego
4 łyżki mąki
odrobina świeżo startej
gałki muszkatułowej
¾ łyżeczki cynamonu
szczypta soli
4 łyżeczki masła
1 małe jajko (do pomalowania
ciasta przed pieczeniem)
Czas przygotowania: około 1.5 godziny (z pieczeniem)
Czas przygotowania: około 1.5 godziny (z pieczeniem)
1. Będziemy działać szybko, z zimnymi
składnikami, próbując ich nie ogrzać w trakcie pracy. Mąkę mieszamy z pokrojonym na
niewielkie kawałki masłem dopiero wyciągniętym w tym celu z lodówki. Robimy to
albo w trybie pulsacyjnym w naszym robocie kuchennym (ja np. takiego robota z
racji niedużej kuchni nie posiadam), albo widelcem, wgniatając kawałki masła w
mąkę. Robimy to dość szybko, w przeciwnym razie masło zacznie się topić i z
kruchości nici. Jak już uda nam się równomiernie rozprowadzić masło w mące (co
jest znacznie łatwiejsze gdy pracujemy z robotem), dodajemy sól i bardzo zimną
wodę, ewentualnie zastępując jedną z łyżek wody octem (polecam). Teraz bardzo
szybko, bo płyn szybko się ogrzewa, tworzymy ciasto, które choć będzie się niemal rozpadało
w rękach, pozwoli nam uformować dwa „dyski” (proporcje 60-40, spód i góra),
które w celu utwardzenia natychmiast wsadzamy owinięte w woreczki do lodówki, tak na ok. 20-30 minut. Co ważne w żadnym razie nie wolno nam ugniatać ciasta –
musimy po prostu połączyć wszystko ze sobą, nic więcej.
2. Teraz przygotowujemy
nadzienie (możemy to też zrobić wcześniej, lub z pomocą innej osoby,
równocześnie). Obieramy i kroimy jabłka w centymetrowe kostki, dodajemy
pozostałe składniki i mieszamy delikatnie, upewniając się, że mąka się zupełnie wchłonęła.
Odstawiamy całość na bok.
3. Gdy ciasto schłodziło się już tak, że można je rozwałkować, wyciągamy najpierw większy dysk i
cierpliwie rozwałkowujemy go na placek, który będzie wystawał ok. 2 centymetrów poza granicę
naszej formy (czy używamy formy, czy tortownicy, ważne jest by je dobrze
uprzednio wysmarować tłuszczem). Teraz rozwałowujemy drugi dysk, tak żeby
przykrył całość. Następnie wsadzamy nadzienie do formy, razem z płynem i wszystkim
innym co osadzić się mogło na dnie miski, rozkładamy w kilku miejscach małe
kawałki masła, i przykrywamy szczelnie rozwałkowanym ciastem. Zawijamy
krawędzie obu ciast ze sobą, zależnie od naszych zdolności manualnych, ładniej
albo bardziej „domowo” i robimy parę nacięć na powierzchni ciasta, tak żeby
nadmiar powietrza mógł tamtędy w czasie pieczenia uciec (ja zapomiałem, ale i tak się udało).
4. Całość smarujemy na połysk
rozmieszanym jajkiem, najlepiej z pomocą pędzla kuchennego. Można posypać cukrem, opcja dla lubiących bardzo słodko.
5. Pieczemy przez dokładnie
jedną godzinę w nagrzanym do 190 stopni piekarniku. Po wyjęciu czekamy
conajmniej 20 minut (a nawet więcej) przed przecięciem. Inaczej wszystko będzie
zbyt gorące, płynne i po co? Lepiej smakuje cierpliwie wyczekane.
Ja zwykle serwuję mój placek na ciepło z lodami. Rewelacja. Nasz apple pie będzie dobry
przez conajmniej 5 dni, pod warunkiem że trzymamy go w chłodnym miejscu.
Pomoc naukowa: http://foodwishes.blogspot.com
no to sobie myślę - czemu ma być znowu ta sama szarlotka co zwykle, tu u Krisa taki ładny przepis...
OdpowiedzUsuńTylko nie doczytałam - czas 1,5 h.Swoją, "standardową", z fajerwerkami i ozdobnymi wygibasami na powierzchni w 45 min. mam na stole.
I absolutnie nie żałuję, choć się ledwo wyrobiłam przed przyjściem gości. W przygotowanie wliczam też te 30 min posiedzenia ciasta w lodówce. Razem wyszło ponad 1,5 h.
Uwagi:
- suty dodatek gałki muszkatołowej miło zaskakuje
- trzeba uważać by zbyt grubo nie wyłożyć formy ciastem - groźba zakalca jak nic /ale się udało/
- moja propozycja, którą uratowałam swoje wykonanie - okazało się bowiem, że za mało ciasta do zbyt dużej formy.
Wszystko jak w przepisie, lecz zabrakło na pokrycie całości. W związku z tym piekłam bez pokrywki z ciasta 25 min, a następnie drugą część ciasta /przez te 25 min w zamrażalniku/ starłam na grubej tarce i mieszając z naponczowanymi w śliwowicy rodzynkami sypałam po wierzchu i z powrotem do pieca.
też cymesik, choć mniej amerykański
/dodałabym zdjęcia,ale nie wiem jak/
To mnie podeślij, proszę :)
Usuń