wtorek, 26 czerwca 2012

Kurczak teriyaki i pierwsze edycje zdjęć

Jak wcześniej pisałem, nie jestem ekspertem od zdjęć. W żadnym wypadku. Umiem je, natomiast, docenić i - jako że zdecydowałem się na blog zwązany z gotowaniem - koniecznością stało się tym samym nabycie nowych umiejętności. Co prawda nie mam dobrego aparatu, a moja kuchnia łaknie słońca jak kania dżdżu, to jednak próbuję osiągnąć optymalny rezultat. Po raz pierwszy dzisiaj więc zdecydowałem się na małe - zupełnie podstawowe - edytowanie. Rezultaty zobaczycie w przepisie, przy czym od razu podkreślam, że niektóre z nich aż do przesady zmodyfikowałem, może tak trochę by ukryć dyletanctwo.

Od razu przyznaję, że danie na dzisiaj robiłem po raz pierwszy. Zdecydowałem się je przygotować po tym jak - zupełnie niepotrzebnie, jak się okazuje - nabyłem za równowartość złotych siedmiu sos teriyaki w markecie. Nie znając natury rzeczy, myślałem że sos jest jednym ze składników podstawowych, używanych do tworzenia innych, bardziej skomplikowanych. No cóż, przeliczyłem się, bowiem na taki sos składają się jakieś trzy składniki. A produkt wytworzony domowo zawsze będzie lepszy od zakupionego. No cóż, następnym razem przeczytam etykietę. A na teraz, mea culpa.


W trzech słowach o potrawie. Jest bardzo prosta do zrobienia i - co najważniejsze - można ją zrobić dla jednej osoby, czego nie można niestety powiedzieć o wielu innych daniach, których rozmiary zniechęcają osoby żyjące w pojedynkę do gotowania. Teri to lśnienie, a yaki gotowanie/zmażenie. Więc, nasz produkt musi być lśniący, bo to że usmażony/ugotowany, rozumie się samo przez się. Wszystkiego, co wiem o Teriyaki, dowiedziałem się dzisiaj. Przeczytałem parę różnych przepisów, obejrzałem ze trzy filmy i tyle.

Byłem bardzo zadowolony z efektu końcowego, no i z tego, że od dziś umiem zrobić japoński klasyk. No to jazda.

Kurczak Teriyaki (1 osoba)

1 udko z kurczaka
3 łyżki sosu sojowego
3 łyżki sake
1/2 łyżki brązowego cukru
15 gram imbiru
1 ząbek czosnku
sól
pieprz
zielona cebulka

1. Najpierw przygotowujemy mięso z udka. Jeżeli uda nam się kupić udko bez kości - super, jeżeli nie, to czeka nas trochę pracy. Musimy oddzielić kość w taki sposób, by mięso stanowiło jeden kawałek. Co bardzo ważne, nie ściągamy skóry. Ona zresztą bardzo pomoże utrzymać wszystko w kawałku.


2. Na rozgrzaną na średnim ogniu patelnię kładziemy nasze udko (wcześniej przyprawione od strony mięsa pieprzem i solą) skórą do dołu i smażymy we własnym tłuszczu (którego będzie sporo, i którego część sugeruję usunąć w trakcie smażenia) aż skóra będzie mocno brązowa. Może to zająć nawet 10 minut.


3. Następnie obracamy mięso i smażymy tak przez ok. 2-3 minuty. Teraz wlewamy nasz sos, czyli pomieszane: soję, sake, cukier oraz posiekane drobno imbir i czosnek. Od tego momentu będziemy kończyli proces smażenia mięsa oraz - najważniejsze - redukowali sos do stanu gęstego i lśniącego (teri). W tym celu zmniejszamy ogień i - smażąc dalej - mieszamy sos (który zacznie nam bąbelkować niemal od razu), uważając żeby się nie przypalił. W trakcie tego etapu smażenia co kilkanaście sekund podnosimy patelnię znad ognia, tak aby się schłodziła i nie spaliła nam sosu. Może to potrwać dobrych kilka minut, a efektem ma być zredukowany (około dwukrotnie) gęsty sos.


4. Gdy ten etap zostanie zakończony, zdejmujemy kurczaka z patelni i dajemy mu kilka minut na ostygnięcie. Sos przelewamy do osobnego naczynia - użyjemy go dopiero przy serwowaniu. Teraz kroimy kurczaka na plastry i wrzucamy na kilka minut na ponownie rozgrzaną patelnię. Po dwu minutach mięso będzie gotowe.


Danie serwujemy na ryżu albo makaronie ryżowym, lub czym tylko chcemy. Ja posypałem je odrobiną zielonej cebulki, serując na ryżu długoziarnistym i z ugotowaną osobną jedną marchewką. Dla tych, których martwić może obecność sake w przepisie zapewniam, że cały alkohol zdąży w czasie smażenia wyparować.


1 komentarz:

Durszlak.pl