Pierwsze brownies zostały ponoć wykonane w końcu dziewiętnastego wieku, w USA. Od tego czasu stały się jednym z najpopularniejszych deserów, nie tylko za oceanem, ale i na świecie. Są bardzo proste do wykonania, a właściwie jedynym sekretem są właściwe proporcje. No, powiedzmy: drugim jest czekolada - nie może być tania i niesmaczna, bo i brownies będą niesmaczne.
Przepis nalazłem tu, wiem mainstreamowo, ale dla mnie to nie ma o tyle znaczenia, że wyszły mi z tego najlepsze brownies jakie kiedykolwiek miałem okazję w życiu jeść. Miękkie, lekko chrupiące z zewnątrz, w środku witacjące nas nieskończoną czekoladowością, nieprawdopodobne. Tyle.
Brownies (12-16 kawałków)
185 g ciemnej czekolady
85 g mąki
40 g gorzkiego kakao
3 jajka
275 g cukru pudru
50 g ciemnej czekolady
50 g białej czekolady (ja tu odszedłem od przepisu i dałem 50 g orzechów włoskich)
Czas przygotowania: 1h15min, w tym stygnięcie

2. Teraz włączamy piekarnik na 180C (w termoobiegu sugerują 160, ale ja nigdy termoobiegu nie używam, bo jest nieprzewidywalny, no i wszystko w środku fruwa) i zabieramy się do reszty. Najpierw przygotowujemy naszą formę - tu musi być (a tak na prawdę wcale nie) forma prostokątna, niegłęboka, taka o wymiarach 25cm na 15cm, albo podobna. Brownies nie mogą być zbyt wysokie, taki urok. Dno formy wyściełamy wyciętym na miarę papierem do pieczenia, tak żeby wszystko było przygotowane na wlanie masy, gdy ta już będzie gotowa.
3. Teraz przygotowujemy mąkę i kakao, przesiewając je razem ze sobą przez sitko. Pozowli nam to uzyskać większą pusztystość wypieku. Odkładamy na bok.
4. W osobnej misce mieszamy trzy jajka i cukier puder - najpierw delikatnie łyżką, a potem już na maksa mikserem. W rezultacie powinniśmy otrzymać puszystą pianę o blado-żółtym kolorze, nie później niż po pięciu minutach miksowania.
5. Teraz bierzemy naszą pianę z jajek i cukru i powoli, delikatnie mieszając, wlewamy schłodzoną masę czekoladową. Ponieważ puszystość naszej piany może być zniweczona zbyt szybkim mieszaniem, robimy to bardzo delikatnie, zawijając ją okrągłymi ruchami łyżki. Trochę to potrwa, ale będzie warto.
6. Do wymieszanej dobrze masy dosypujemy mąkę z kakaem. Ponownie delikatnie mieszamy.
7. W końcu, dorzucamy pokrojoną na średnie kawałki czekoladę (ja, jak wspomniałem wyżej, użyłem orzechów włoskich zamiast białej czekolady). Mieszamy ostrożnie. Teraz nasza masa jest gotowa. Wlewamy ją więc do formy i rozprowadzamy delikatnie łyżką, tak aby powierzchnia była gładka.
8. Pieczemy od 25 do 30 minut. Gotowość sprawdzamy najpierw po 25 minutach, wysuwając ciasto z piekarnika (góra będzie trochę wypukła - to nic - opadnie przy chłodzeniu) i potrząsamy delikatnie, bo sprawdzić czy powierzchnia się porusza. Jeżeli tak, to wsadzamy na parę minut więcej. Jeżeli nie, to wyciągamy i zostawiamy do wystudzenia - dla mnie to przynajmniej 40 minut. Mój czas gotowania wyniósł dokładnie 27 minut, bo przy pierwszym potrząśnięciu, moje ciasto wyglądało na nieznacznie płynne. Wsadziłem z powrotem dla pewności.
9. Pozwalamy brownies wystygnąć, po czym wykładamy na deskę (może to od nas wymagać manewru podwójnego przewrócenia) i kroimy na średnie kawałki, powinno - zależnie od upodobania - wyjść od 12 do 16 kawałków. Ale może być i więcej. Ja zawsze serwuję brownies na, ciepło z lodami - takie są najpyszniejsze. Jedna uwaga - nie tniemy całego ciasta na więcej kawałków, niż będziemy w stanie zjeść w najbliższej przyszłości: w przeciwnym razie wszystkie boki obeschną, zaburzając idealną wewnętrzną wilgotność naszego deseru.
wow!
OdpowiedzUsuńKrzysiu, nie wiedzialam ze z Ciebie taki kucharz! Super!
Moze i cos tu podejrze zeby upichcic!
pozdrawiam
Karolina
Krzysiek to kakao to moze byc cos typu Nesquik - jakkolwiek sie to pisze?
OdpowiedzUsuńNie, no kakao musi byc prawdziwe. Gorzkie, wypasione. Nesquik jest za słodki i zbyt mało intensywny...
Usuń